ostatni sierpniowy wyjazd zakończył się miłą znajomością z pewnym panem.
ów osobnik ma zaledwie kilka miesięcy, niespożytą energię i siły "do walki" ze wszystkim co się rusza...
i oto Pan Kot:
Pan Kot traktował mnie tylko jako poduszkę, na której można uciąć sobie drzemkę, ewentualnie jako obiekt do gryzienia:
zupełnie inaczej obchodził się z aparatem...
to zdjęcie powinnam zatytułować: "z miłości do Olympusa" i wysłać na stosowny konkurs ;)
a tu kilka ujęć z walk Pana Kota z naprawdę groźnymi przeciwnikami:
ziemniakiem i źdźbłem słomy
już niedługo zamieszczę kilka wspomnień z ostatniego pobytu w warszawie i cudownego koncertu sigur rós :)